Dziś nietypowo nie o samych podróżach, a o książce. Czy leci z nami królik, czyli podróże pewnej rodziny to książka autorstwa Liliany Poszumskiej i Arkadiusza Wójcika z bloga www.tolecimydo.pl
Opowieści rodziny podróżników mieliśmy okazję wysłuchać na Rodzinnym Festiwalu Podróżniczym Hakuna Matata. Także, gdy w nasze ręce trafiła książka Czy leci z nami królik? wiedzieliśmy, że będzie ciekawie ♥
To, co wyróżnia tę książkę już na pierwszy rzut oka to format i strona wizualna. Wiele tu pięknych zdjęć, które przemawiają do naszej wyobraźni i sprawiają, że sami po trochu czujemy się jak „w podróży”. Z kolei albumowy format sprawia, że to książka odpowiednia na długie wieczory w domu.
Nie jest łatwo sklasyfikować tę pozycję. Nie jest to bowiem przewodnik, powieść czy album. Choć zawiera po trochu elementy każdego z tych rodzajów. Książka ma charakter dziennika wypraw. To pewnego rodzaju szczery zapis wrażeń, przeżyć i osobistych doświadczeń, którymi autorzy chcą się podzielić z czytelnikami.
Na pierwszych stronach autorzy przedstawiają się, opowiadając o swoich pierwszych podróżach, o tym, jak pojawiło się u nich zamiłowanie do odkrywania nowych miejsc. Piszą o ostatniej podróży przed narodzinami córki, której celem była Nowa Zelandia. Dalej jest już o rodzinnych podróżach i pierwszym wyjeździe z 7-miesięczną Gabi na Maltę. Jest więc parę słów o pakowaniu i dziecięcych gadżetach. Kolejne opisane wyprawy to 3-krotnie USA, a także Kanada i Japonia.
Fragment z książki, rozdział: „I am a passenger”. USA po raz pierwszy (str. 105)
O 11 zameldowaliśmy się na bramie wjazdowej do najbardziej znanego parku narodowego na świecie – Yellowstone. Ostatnie 60 kilometrów przed bramą to była istna droga przez mękę z powodu ogromnego ruchu i braku jakiejkolwiek możliwości wyprzedzania. Te 40 mil przejechaliśmy w półtorej godziny. Ale to był dopiero początek niewygód. Nad Grand Prismatic Spring zupełnie nie było gdzie się zatrzymać. W końcu, jak setki innych osób, zaparkowaliśmy na poboczu drogi, jakiś kilometr od wejścia. Jak dotąd nigdzie nie widzieliśmy takich tłumów. Na specjalnie przygotowanych pomostach, po których wolno się poruszać, trudno było znaleźć miejsce, żeby zrobić jakiekolwiek zdjęcie. Wraz z nami chodziły po nich dosłownie tysiące turystów, w tym bardzo wielu z Azji. Liczyłem, że uda nam się podejść na punkt widokowy nad jeziorem, aby zobaczyć ten cud natury (jakim Grand Prismatic Spring z pewnością jest) w całej okazałości. Niestety z uwagi na obecność niedźwiedzi szlak został zamknięty. Pojechaliśmy zatem do Old Faithful. czyli najbardziej chyba znanego gejzeru na świecie. Co kilkadziesiąt minut wystrzeliwuje on gorącą wodę w górę na wysokość niemal 60 metrów. I znów niezliczone tłumy.
Czytając miałam wrażenie, że całość ma formę luźnej opowieści. Prawie jak bym siedziała z koleżanką na kawie, która opisywała mi swoje podróżnicze doświadczenia.
Lubicie czytać książki o podróżach? 🙂
Pozdrawiam, Ola
♥♥♥♥
∴ Będzie nam BARDZO miło jeśli polubisz nas na Facebook’u i Instagramie
∴ Możesz do nas napisać – aleksandra@znalezionenamapie.pl lub zostawić po sobie ślad pod tym postem.