Barcelona pęka w szwach. Taki nagłówek przeczytaliśmy ostatnio na jednym z popularnych portali internetowych. Stolica Hiszpanii chyba o każdej porze roku jest przepełniona turystami. W sezonie letnim to już na pewno! Tymczasem są takie miejsca w Hiszpanii gdzie można poczuć hiszpański klimat. Przejść się urokliwymi uliczkami. Napić się dobrej kawy. Zjeść pyszne lody.
San Sebastian
Stolica hiszpańskiej prowincji Gipukoza w Kraju Basków, położona nad zatoką Baskijską tuż przy granicy z Francją. Jeśli spojrzeć na mapę to zatoka swym kształtem przypomina muszlę stąd zatoka nazywana też jest Zatoką Muszli.
San Sebastian nazywane jest biskijską Niceą lub perłą północy. Nie bez powodu. Przyjedzcie tutaj, a na pewno zakochacie się w kolorze tutejszej wody!
San Sebastian to popularna miejscowość wypoczynkowa, jednak my na szczęście jakiś szalonych tłumów nie widzieliśmy. Plaża w porównaniu do trójmiejskiej jest dość mała, jednak bez problemu zmieściliśmy się na niej ze swoimi ręcznikami. Do San Sebastian wybraliśmy się dwa razy i okazuje się, że wielkość tutejszej plaży potrafi ulegać znacznemu zmniejszeniu.
Niesamowite dzieło! Musiało to zająć wiele godzin. Masa cierpliwości i talent! Niestety długo nie przetrwało, bo przy drugiej naszej wizycie w tym miejscu zamiast plaży była już tylko woda.
San Sebastian to nie tylko wspaniała piaszczysta plaża. To też piękne stare miasto tętniące życiem. Wąskie urokliwe uliczki. Mały port rybacki. Ciekawa architektura. Palmy.
Będąc w San Sebastian warto wdrapać się na górę Urgull, której nie sposób nie dostrzec, ponieważ na jej szczycie znajduje się 30 metrowa statua Chrystusa. Z góry rozpościera się wspaniały widok na okolicę.
Trafiliśmy akurat na wielki tydzień w San Sebastian – SEMANA GRANDE. Jednym z najważniejszych wydarzeń jest międzynarodowy konkurs sztucznych ogni. Niestety nie było nam dane go obejrzeć. A szkoda.
Ci którzy wybiorą się do San Sebastian na początku roku mogą 20 stycznia świętować razem z mieszkańcami podczas festiwalu Tamborrada. O północy na placu Konstytucyjnym prowadzący festiwal podnosi flagę dając tym samym znak do rozpoczęcia 24 godzinnej zabawy w rytmie bębnów.
W każdym mieście do którego zaglądamy zwykle wizytę rozpoczynamy od informacji turystycznej. Tak było i w San Sebastian. Zaskoczyła nas ogromnie. Pozytywnie 😉 Funkcjonuje tu bowiem system przyjmowania według numerków, jak na poczcie, czy w urzędzie. Dzięki temu wszystko działa sprawnie i szybko. Brawo!
Jak dostać się do San Sebastian? Można oczywiście autobusem. Cena w jedną stronę z Pampeluny – 7,75 euro, niestety żadnych zniżek dla dzieci nie ma. W Hiszpanii sieć autobusowa jest rozbudowana i działa naprawdę sprawnie. Z dworca autobusowego do plaży jest kawałek drogi do pokonania. My w drogę powrotną przewidzieliśmy za mało czasu na dojście i ledwo zdążyliśmy na autobus!
Ten znak szczególnie przypadł nam do gustu 😉 Zgadnijcie jaką prędkość osiągało nasze wyładowane po brzegi auto pod górę?
2 comments
Alexowi do tej pory dziwne się wydaje, że te ich "placki ziemniaczane" miały stosunkowo przystępną cenę w porównaniu do zwykłego surowego ziemniaka..
P.S. I naturalnie woda bywa zupełnie ciepła, w sam raz do kąpieli, a na plaży wszyscy noszą owoce w kubkach lub workach z wodą i jedzą tortille – ziemniaczane placki grubości centymetra – półtora (a nie płaskie z mąki 😉 )