Dziś przygotowaliśmy dla Was wpis na temat tego co warto zobaczyć w Sarajewie. Zacznijmy jednak od początku.
Do Bośni wjeżdżamy od strony Czarnogóry przez maleńkie przejście graniczne. Zapomniane przez wszystkich, w środku niczego. I to był chyba nasz błąd. Kontrolę po stronie Czarnogóry przechodzimy błyskawicznie. Jedziemy dalej z oddali wyłania się blaszak. Jak się za chwilę okazuje to punkt kontroli granicznej Bośni. Widzimy celnika i już przeczuwamy kłopoty. To taki typ co wystarczy spojrzenie i ciarki człowieka przechodzą. Tradycyjna wymiana zdań odnośnie celu i długości planowanego pobytu. Podajemy dokumenty i zaraz słyszymy żebyśmy zaczekali w aucie.
Czekamy. Robi się późno. Dziewczyny trochę się niecierpliwą, a my nerwowo spoglądamy na zegarek, bo nie mamy jeszcze noclegu, a zaczyna robić się ciemno.
Wraca celnik, oznajmiając, że nie możemy wjechać, bo nasza zielona karta jest nie ważna. Jest wydana na białej kartce, a powinna być na zielonej ( a jeszcze przed wyjazdem upewnialiśmy się u ubezpieczyciela czy aby na pewno jest wszystko ok)! Rozmawiajmy, próbujemy sił. Jednak w starciu z celnikiem jesteśmy bezradni. Oczywiście wyjście się znalazło. Po kolejnych parunastu minutach oczekiwania zjawia się znajomy ubezpieczyciel Pana Celnika, który sprzedaje nam ubezpieczenie za 25 euro!
Początki naszej znajomości z Bośnią i Hercegowiną nie są najlepsze 😉
Jeśli wybieracie się do kraju gdzie potrzebna jest zielona karta przypilnujcie aby była wydana na specjalnym zielonym druku. Sprawdźcie bardzo dokładnie wszystkie dane i dopilnujcie aby podpis ubezpieczyciela nie był skanowany!
Ruszamy dalej trochę źli na stracony czas i pieniądze. Sprawdzamy odległość do Sarajewa i postanawiamy, że jedziemy od razu na miejsce, tak aby cały następny dzień mieć na spokojne zwiedzanie. Po drodze znajdujemy nocleg, skromny ale fantastyczny jeśli brać pod uwagę gościnność gospodarza i pracowników.
Zresztą cały nasz pobyt w Sarajewie (nie licząc celnika) to kontakt ze wspaniałymi ludźmi, którzy są otwarci i chętni do pomocy. Czy to na przystanku autobusowym, gdzie co chwila ktoś się garnie do pomocy z wniesieniem wózka, ustąpieniem miejsca w autobusie czy w czasie śniadania gdzie Pani z kuchni co chwilę donosi coś do jedzenia jednocześnie zagadując nasze maluchy.
W samym Sarajewie nie mamy dużo czasu. Zaledwie jeden dzień. Jednak wystarczyło aby nas zauroczyć. Przemili ludzie i piękna architektura to genialne połączenie.
W samym centrum miasto tętni życiem. Jest gwarno, spaceruje mnóstwo ludzi, jeszcze więcej siedzi w kawiarniach. Toczy się normalne życie stolicy. Na murach wielu budynków widać jeszcze ślady kul. To skłania do refleksji i przypomina o minionych wydarzeniach i trudnej historii miasta. Pozwala docenić to co mamy.
Sarajewo to miasto w którym po prostu chce się być. Widać tu lekkie wpływy orientu. Warto zajrzeć w okolicę hali targowej Gazi Husrev-begov bezistan, do meczetu Gazi Husrev- begova oraz do Medresa Seldżukija, wybudowanej w 1537 roku dawnej religijnej szkoły muzułmańskiej.
.
.
Meczetów w zabytkowej części miasta jest kilkanaście. Jedną z najbardziej okazałych muzułmańskich budowli sakralnych nie tylko w Sarajewie ale na Bałkanach jest Meczet Gazi Husrev-bega (Begova džamija), który pochodzi z 1530 roku. Przed meczetem znajduje się studnia šedrvan. Obok meczetu stoją dwa mauzolea z XVI wieku, zwane turbetami. Jedno z nich skrywa szczątki tureckiego fundatora meczetu, Gazi Husrev-bega. Jeśli chcielibyście wejść do środka musicie pamiętać, że kobiety powinny mieć zakryte ramiona i nogi, a często również nakrycie głowy. Dlatego warto mieć ze sobą chustę/szal.
Centralnym punktem miasta jest miejski bazar Baščaršija. To tutaj spędzamy najwięcej czasu. W tym miejscu możecie kupić wszelakie pamiątki. Także rozglądajcie się uważnie, bo czasem między podobnymi do siebie magnesami czy kubkami można znaleźć naprawdę piękne rzeczy.
.
.
.
Jednym z najbardziej charakterystycznych punktów jest Sebilj, czyli nietypowa studzienka z zielonym daszkiem, którą widzicie na zdjęciu poniżej. Podobno jest pozostałością jednego z pierwszych w Europie wodociągów.
.
/
Długo spacerujemy po centrum powoli przemierzając poszczególne uliczki. Spacerujemy też poza centrum. Bawimy się na placu zabaw, zaglądamy do sklepu militarnego i centrum handlowego. Wnikamy po prostu w atmosferę miasta.
/
/
.
.
.
.
.
Budynek Akademii Sztuk Pięknych
.
.
.
Jeśli lubicie napić się dobrego piwa to zajrzyjcie do Sarajevska Pivara. Browar został założony w 1864 roku. Piękne wnętrze i dobre piwo to wyśmienite połączenie. Jeśli natomiast interesujecie się sportem to z pewnością wiecie, że w 1984 roku zorganizowano tutaj zimowe igrzyska olimpijskie. Dziś na jednym ze wzgórz okalających Sarajewo można zobaczyć to co zostało z toru bobslejowego, zbudowanego specjalnie na potrzeby igrzysk. Nam niestety zabrakło czasu aby tutaj dotrzeć.
Sarajewo skrywa w sobie wiele ciekawych historii.
Wśród nich historię domu Inat Kuća (Uparty Dom / Przekorny Dom). Historia głosi, że w XVI wieku chciano zbudować meczet. Na przeszkodzie stał tylko jeden mały dom, którego właściciel nie zgodził się na rozebranie swojego domu. Dopiero po długich negocjacjach zgodził się na to, by dom rozebrano i złożono cegła po cegle w nowym miejscu. Historia zatoczyła koło dokładnie 200 lat później. Władze miasta chciały zbudować nowy ratusz. Na przeszkodzie stał jeden mały domek. Ten sam dom. Właściciel nie zgodził się na jego zniszczenie. Dom rozebrano i znów przeniesiono cegła po cegle na jego pierwotne miejsce.
Sarajewo to miasto, które nie kojarzy się zbyt dobrze. Zwykle każdy słyszał o nim w kontekście wojny, która miała tu miejsce w latach 90. Minęło już sporo czasu. Obecnie Sarajewo to miasto o dużym potencjale, które teraz przypomina Polskę lat 90. Miasto jest piękne, czyste. Historia tutaj jest bardzo namacalna. Wygląda do nas z każdego rogu. Niezwykłe jest również jego położenie: strome wzgórza wokół doliny.
W Sarajewie czuliśmy się swobodnie i bezpiecznie. Ludzie są przemili. Miasto jest zupełnie inne niż inne europejskie stolice. Trochę tu Europy, a trochę Azji. To taki swego rodzaju urokliwy miks. Gdy teraz powracamy myślami do Sarajewa to przed oczami mamy kolorowe sklepiki na Baščaršija, tętniące życiem uliczki starego miasta i nieco spokojniejsze obrzeża. Tutaj katolickie kościoły, prawosławne cerkwie, żydowskie synagogi oraz islamskie meczety sąsiadują ze sobą. Decydując się na wizytę w stolicy Bośni i Hercegowiny musicie mieć na uwadze, że jest to miasto wielokulturowe. Spacerując po nim zobaczycie zarówno skąpo ubrane nastolatki jak i osoby w hiżdzabie i burkach. Nie można zapominać o trudnej historii, która nadal jest widoczna. Najbardziej wymowne są oczywiście dziury po kulach w budynkach, ale nie zabrakło też miejsc upamiętniających minione wydarzenia jak:
- wieczny płomień, który stanowi symbol pamięci po ofiarach II Wojny Światowej, żołnierzach i cywilach. Płonie od 1946 roku. Tylko raz zgasł na moment gdy w 2011 roku grupa chuliganów ugasiła go, jednak już po 20 sekundach zapłonął na nowo dzięki przechodzącemu obok turyście.
- pomnik Dzieci Sarajeva – poświęcony pamięci dzieci poległych w czasie oblężenia miasta, który został oficjalnie odsłonięty 9 maja 2009r. W czasie wojny zginęło ok. 1600 dzieci, których nazwiska upamiętniono na obrotowych walcach.
- szklana witryna na tyłach targu Merkale i tablica na budynku z nazwiskami ofiar dwóch masakr ludności, w wyniku których zginęło łącznie ponad 100 osób, a ponad 200 zostało rannych.
- róża Sarajewa – to czerwone kawałki betonu wlane w asfalt lub w chodnik, które mają przypominać o tych, którzy zostali zabici podczas oblężenia Sarajewa. Jeśli chcecie zgłębić historie tamtych dni to musicie wybrać się do muzeum historii, gdzie znajduje się wystawa poświęcona oblężeniu Sarajewa, które trwało od 5 kwietnia 1992 do 29 lutego 1996
- muzeum dzieciństwa czasów wojny (War Childhood Museum) i muzeum tunelu (Sarajevo War Tunnel)
- muzeum zbrodni przeciwko ludzkości i ludobójstwa 1992-95
Po Sarajewie przemieszczaliśmy się pieszo i komunikacją miejską. Niech nawet Wam do głowy nie przyjdzie jechać na gapę. Kilkukrotnie mieliśmy kontrolę biletów. Co prawda kontrolerzy czasem bardziej byli zainteresowani naszymi dziewczynami niż biletami ale lepiej losu nie kusić 😉
Gdzie spać w Sarajewie?
My spaliśmy w Hostelu Gonzo, który znaleźliśmy dosłownie chwilę przed przyjazdem. Standard był raczej skromny, a sam pokój mały. Dla nas jednak priorytetem była cena, łazienka w pokoju i śniadanie wliczone w cenę. Za noc dla naszej czwórki zapłaciliśmy 26 euro. Ze znalezieniem noclegu naprawdę nie ma problemu. Śniadanie było smaczne i różnorodne! Do tego przemiła obsługa. Także jeśli nie zależy Wam na luksusach to śmiało rezerwujcie.
2 comments
Pamiętam, że jak gdzieś pierwszy raz widziałam zdjęcia z czyjejś podrózy w te rejony, byłam mega zaskoczona tym jak tam jest pięknie 🙂
Takie miejsca często zaskakują pozytywnie. Czasem, przynajmniej u nas, jest tak, że miejsca powszechnie znane i zachwalane nas rozczarowują, a takie mniej znane wręcz przeciwnie! 😉