Transylwania, niedźwiedzie i hrabia Drakula! To pierwsze skojarzenia, które przychodzą na myśl, gdy mowa o Rumunii. Bywa postrzegana jako nieco dzika i niedostępna. Potrafi zachwycić ale też zmęczyć i zaskoczyć rozmachem. To właśnie w Rumunii znajduje sie drugi co do wielkości budynek na świecie, zaraz za Pentagonem. Jest to Pałac Parlamentu w stolicy Rumunii, Bukareszcie.
Rumunia jest dziewiątym co do wielkości krajem europejskim pod względem powierzchni i 6-tym pod względem liczby ludności. Historycznie składa się z 3 rejonów: Wołoszczyzny (południe), Transylwanii (północny zachód) i Mołdawii (północny wschód).
Do Rumunii robiliśmy 2 podejścia. Za pierwszym razem w wyniku splotu niesprzyjających zdarzeń, postanowiliśmy zakończyć naszą rumuńską przygodę po tygodniu. Za drugim razem wszystko poszło zgodnie z planem. Udało nam się zobaczyć całkiem sporo, choć nie tyle ile byśmy chcieli.
To, co musicie wziąć pod uwagę przy planowaniu wyjazdu do kraju Draculi, to fakt, że jest on naprawdę duży! Topowe atrakcje rozsiane są po całym kraju, a przejechanie z jego jednego końca na drugi zajmuje naprawdę dużo czasu. Dlatego, zanim ruszycie, warto się dobrze przygotować i wybrać rejon(y), które interesują Was najbardziej.
Rumunia samochodem
Aby wjechać do Rumunii, musimy przejść tradycyjną kontrolę paszportową. Ten aspekt zawsze wprowadza do podróży pewien dreszczyk emocji, bo nigdy nie wiadomo co się wydarzy na granicy i ile jej przekroczenie zajmie czasu. Zdarzyło nam się, że przejazd przez granicę zajął zaledwie 10 min, ale bywało też tak, że oczekiwanie wraz z kontrolą pochłonęło 2 czy 3 godziny, a nawet więcej.
Roadtrip samochodem jest najprostszym i jednocześnie najwygodniejszym wyborem na podróż do Rumunii. W wiele miejsc może być trudno dostać się komunikacją publiczną lub zajmie to niewspółmiernie dużo czasu.
Pierwsza rzecz, o której trzeba pamiętać to fakt, że by jeździć autem po Rumunii, trzeba wykupić winietkę. Co ważne płatne są nie tylko autostrady i drogi ekspresowe, ale również drogi krajowe! Winietę można kupić przez internet (www.roviniete.ro lub www.e-rovinieta.ro (ta strona ma swoją polską wersję, tłumaczenie nie jest idealne, ale zawsze coś 😉 ) lub w aplikacji TPARK. Na tle innych krajów cena winiety wypada bardzo korzystanie. W 2023 za 7 dni -18,8 lei (3 euro), za 30 dni – 34,53 lei (7 euro). Aplikacja TPARK przydaje się nie tylko do zakupu winiety, ale również do opłacania płatnych parkingów w miastach.
Przepisy ruchu drogowego są zbliżone do polskich. Przed wyjazdem warto upewnić się, czy mamy apteczkę, trójkąt i ważną gaśnicę oraz kamizelki odblaskowe w ilości odpowiadającej podróżującym osobom.
Jak macie chęć na trochę samochodowych ciekawostek to zapraszam Was tutaj, a po więcej informacji jak przygotować auto do długiej podróży tutaj.
Jak się jeździ po Rumunii?
Różnie! Niektóre drogi są w naprawdę dobrym stanie. Czasami asfalt jest dość nierówny i dziurawy, a czasem przejazd ma charakter offroadu ;). Kilkukrotnie zdarzyło nam się jechać drogą, która była w danym momencie remontowana. Ściągnięto asfalt i puszczano normalnie ruch, podczas gdy pracę toczyły się akurat na jej innym fragmencie. Łatwo w sekundzie nieuwagi wpaść w dziurę w asfalcie lub najechać na duży, kanciasty kamień o ostrych krawędziach.
Dlatego, aby zaoszczędzić sobie, choć odrobinę stresu w razie jakiejś niefortunnej sytuacji, warto pamiętać o kole zapasowym. Pamiętam, jak jadąc transapliną widzieliśmy auto, które miało sporą dziurę w kole, a brak koła zapasowego mocno skomplikował sytuację.
O czym jeszcze należy pamietać? 30% kraju zajmują góry, a więc możecie być pewni, że prędzej czy później traficie na górskie drogi, a te potrafią być wymagające! Drogi często są strome, kręte i wąskie, co wydłuża czas przejazdu. Warto to wziąć pod uwagę przy planowaniu trasy.
W czasie naszej pierwszej podróży do Rumunii mieliśmy dość niebezpieczną sytuację. W czasie jazdy odkręciło nam się tylne koło. Okazało się, że przed wyjazdem zostało ono źle dokręcone przez warsztat samochodowy, a wertepy i nierówności spowodowały, że koło w czasie jazdy się odkręciło i odjechało w pole. Ściślej rzecz ujmując w zasadzie nie koło, a dystanse które mieliśmy wówczas zamontowane, ale efekt końcowy był taki że koło nam odjechało w czasie jazdy w pole! To był jednak dopiero początek naszych przygód!
Gdy trafiliśmy do warsztatu samochodowego, negocjacje dotyczące naprawy trwały długo. Musieliśmy wynająć nocleg i przyjść po auto następnego dnia. Panowie auto zrobili, ale okazało się, że przeparkowując inny samochód, uderzyli w nasz. W efekcie mieliśmy solidną dziurę w karoserii. Tu znów czekały nas długie negocjacje co dalej. Musicie przy tym wiedzieć, że to nie był mały warsztat. Był naprawdę sporych rozmiarów, miał kilka stanowisk blacharskich, lakierniczych etc.
Po kilkunastu telefonach do ubepieczalni, serwisów etc okazało się, że nikt w Polsce nie podejmie się naprawy auta na podstawie polisy z Rumunii, bo kasa jest nieściągalna, a warsztaty z Rumunii nie mają tak jak u nas swojej polisy. Każdy pracownik odpowiada personalnie za wyrządzone szkody. Pan, który uderzył w nasze auto, nie poczuwał się do winy i w ogóle nie był skłonny do rozmowy. Początkowo zaproponowali, że sami naprawią, ale szacowany czas naprawy wynosił około tygodnia (co nie wchodziło dla nas w grę), w pewnym momencie stwierdzili, że w sumie to zdąża w 1 max 2 dni, ale wiedzieliśmy już, że to nie byłaby dobrze wykonana naprawa blacharska. Ostatecznie dogadaliśmy się na określoną kwotę, mało dla nas korzystną (ale chcieliśmy minimalizować straty) i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Chwilę po wyjeździe z warsztatu, musieliśmy zawracać, bo auto było źle zrobione. Panowie zapomnieli o odpowietrzeniu układu hamulcowego, a ręcznego w ogóle nie podłączyli, co tłumaczyli potem faktem, że nie mogli odkręcić śrubki. Marcin później sam poprawił po nich hamulce, a ręczny jednak dało sie założyć. Całe szczęście, że potrafił to zrobić!
Cała historia kosztowała nas naprawdę dużo stresu. Nie mieliśmy też pewności co do sprawności auta, dlatego wówczas zdecydowaliśmy się wracać pomału do Polski i dać kolejną szansę Rumunii za jakiś czas.
Biwakowanie na dziko
W Rumunii biwakowanie na dziko jest bardzo popularne. Choć szukanie odpowiedniej miejscówki bywa czasochłonne. Będąc w Rumunii, większość nocy biwakowaliśmy na dziko, a miejsca wybieraliśmy na bieżaco, w zależności od tego gdzie dojechaliśmy. Większość miejsc znaleźliśmy w aplikacjach Grupa Biwakowa i Park4niht. Z racji na wysoką temperaturę szukaliśmy miejscówek głównie nad rzekami. Większość z nich miała przejrzystą zimą, ale czystą wodę, choć zdarzały się mniej chlubne wyjątki.
Największym problemem biwakowania w Rumunii są śmieci. Popularne miejscówki są często bardzo zaśmiecone, co odbiera 80% z radości bycia na łonie natury. Dlatego czasem trzeba się trochę naszukać, ale przy odrobinie chęci i szczęścia można znaleźć miejsca wyjątkowe. Duża część miejsc osiągalna jest autem osobowym, ale są też takie gdzie bez 4×4 nie ma szans dojechać.
Jeden z piękniejszych noclegów, jakie mieliśmy w Rumunii był ten niedaleko trasy Transfograskiej (mapa tutaj).
Biwakując w Rumunii warto pamiętać, by znaim pójdziecie spać sprawdzić czy gdzieś koło Was nie zostały żadne resztki jedzenia czy śmieci. Zapach mółby zwabić dzikie zwierzęta czy bezdomne psy.
Niedźwiedzie w rumunii
Dużo osób jadąc do Rumunii, obawia się spotkania z niedźwiedziem. Nie jest to obawa nieuzasadniona. W styczniu 2022 roku populacja niedźwiedzi brunatnych w Rumunii szacowana była na około 6 000 sztuk. Niedźwiedzie występują na terenach górskich i leśnych, głównie w rejonach Karpat. Dość częstym widokiem w relacjach z Rumunii są zdjęcia niedźwiedzi przesiadujących w pobliżu trasy Transfogarskiej. My sami widzieliśmy jednego niedźwiedzia przy drodze, który nie był zainteresowany tym, co się działo wokół. Należy jednak pamiętać, że niedźwiedzie to dzikie zwierzęta, dlatego nie wolno wysiadać z auta, by zrobić zdjęcie, dokarmiać ich etc.
Co ważne w Rumunii bardzo dobrze działa system ostrzegania, jeśli niedźwiedź był gdzieś widziany. Wówczas na telefon dostajemy powiadomienie, które jest tak głośne, że nie da się go przeoczyć. W wiadomości sms otrzymujemy informację o tym, że w okolicy był widziany niedźwiedź i że należy zachować ostrożność. W czasie naszego pobytu w Rumunii takie powiadomienie otrzymaliśmy raz.
Jeśli macie w planach leśne wędrówki bądź biwakowanie na dziko warto zaopatrzyć się w spray na niedzwiedzie i pamiętać, że nie wolno zostawiać resztek jedzenia.
bezdomne zwierzęta
W Rumunii jest dość duży problem z bezdomnymi zwierzętami. Szczególnie dużo jest bezpańskich psów w rumuńskich górach. Można je spotkać zarówno na szlakach jak i na parkingach. I nie są to małe pieski, a duże psy sięgające do pasa, wielkości psów pasterskich.
Nie mieliśmy żadnej nieprzyjemnej czy niebezpiecznej sytuacji, ale wiemy, że bywa różnie. Raz tylko trafiliśmy na wyjątkowo nachalne wioskowe psy, które odwiedzały nas co chwila, zwłaszcza gdy gotowaliśmy obiad.
Mieliśmy ze sobą w aucie bagażnika opakowanie jedzenia dla psów i niejednokrotnie zostawialiśmy jedzenie psiakom, ale tylko, gdy już wszystkie rzeczy mieliśmy spakowane i byliśmy gotowi do odjazdu. Woleliśmy nie ryzykować ewentualnego ugryzienia i dalszych perypetii z tym związanych (w tym koniecznością zaszczepienia się na wściekliznę).
Jedzenie w Rumunii
W kuchni rumuńskiej królują zupy, mięso i mamałyga (polenta), która jest dodatkiem do wielu dań. My polenty spróbowaliśy raz, a później omijaliśmy każdą pozycję w menu, gdzie mamałyga była częścią dania. Zresztą może kulinarnie mieliśmy pecha, ale Rumunia nas nie zachwyciła pod tym względem. Słodycze smakują podobnie do tych, które pamiętam z czasów dzieciństwa. Kto jest w podobnym wieku ten wie, że lata 90’te w Polsce to wszechobecne wyroby czekoladopodbne, podobnie jest teraz w Rumunii.
Większość zamówionych przez nas dań była totalnie nietrafiona. Począwszy od pamiętnego śniadanie w Sapancie, gdzie zaserwowano nam zimnego omleta w towarzystwie grubych i tłustych kawałków mięsa. Skończywszy na obiedzie, gdzie zupa jeszcze była w miare akceptowalna smakowo, o tyle mięso (zamówiliśmy dęskę rumuńskich specjałów, w tym mici) było tak ciężkie i tłuste, ze wszyscy odczuwaliśmy je do końca dnia na żołądku. Najlepsze co zjedliśmy w Rumunii, to ryba z łowiska w niedużym barze przy wejściu na szlak w parku Parcul Naţional Cheile Nerei – Beușnița. I to miejsce możemy polecić.
Jeśli lubicie kiszonki, to powinniscie koniecznie zajrzeć na jakieś targowisko i ich poszukać. Tutaj wybór jest znacznie większy niż ogórki i kapusta. Ze swojej strony polecamy spróbować kiszonego kalafiora. Jego smak jest naprawdę zaskakujący! My duży wybór kiszonek znaleźliśmy całkiem przypadkiem w miejscowości w której jest zamek w Hunedoarze.
Jeśli lubicie wino, to w Rumunii warto go spróbować. Nam bardzo smakowało białe wino w 2 l plastikowej butelce, które było w wyjątkowo przystępnej cenie (tańsze niż dobre lody w sklepie). Godne uwagi jest też wino czekoladowe.
Romowie
Rumuni są rodowitymi mieszkańcami Rumunii. Swoją nazwę wzięli z łaciny. Natomiast Romowie, znani również jako Cyganie, to grupa etniczna pochodząca z subkontynentu indyjskiego. W rumuńskim społeczeństwie Romowie są czasem nazywani „țigani” lub „romi”. Typowy Rumun to zazwyczaj szatyn lub ciemny blondyn z piwnymi oczami. Cygan jest natomiast bardziej podobny do Hindusa – ma czarne włosy i ciemną karnację.
Charakterystycznym widokiem w Rumunii są ogromne domy, bardzo wyróżniajace sie na tle pozostałych. Należą one do Romów, którzy są jedną z mniejszości etnicznych w Rumunii. Romskie elity lubują się w ekstrawaganckich, ogromnych domach, ociekających bogactwem. Jednym z najlepeszych przykładów romskiej zabudowy, jest położona około 100 km od Bukaresztu, miejscowoścć Buzesc, gdzie znajduje się kilkaset takich domów. Co ciekawe ich domy są zwykle “w trakcie budwy” dlatego płacą od nich znikome podatki, a co ciekawsze zwykle albo są bezrobotni albo firmy nie przynoszą dochodów.
Inne przydatne informacje
- Romania travel mape to aplikacja, którą znalazłam w czasie naszej podróży do Rumunii, która pozwala wyszukać ciekawe trasy piesze, rowerowe etc. na danym obszarze.
- Pogoda w Rumunii jest dość zbliżona do naszej, ale jeśli planujecie jechać na trasy wysokogórskie jak Transalpina czy TransBucegi, to musicie pamiętać, że jest tam znacznie chłodniej.
- Językiem urzędowym w Rumunii jest rumuński. W restauracjach zwykle można się porozumieć po angielsku. Jednak w wielu miejscach, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, bywają z tym kłopoty, dlatego warto mieć aktywny pakiet internetu, by w razie potrzebu wspomagać się Google Translate.
- Niejednokrotnie w górach czy w miejscach oddalonych od dużych miast zdarzało nam się, że nie mieliśmy dostepu do internetu. W takich przypadkach warto być przygotowanym i mieć dostęp do map w wersji offline. Oczywiście warto mieć papierową mapę ale nawigacja w telefonie bywa bardzo przydatna. Doskonale sprawdziła nam się aplikacja mapa.cz, w której można ściągnąć mapę danego kraju, tak by działała w wersji offline. Dzięki temu z łatwością można wyznaczyć trasę nawet bez zasięgu internetu.
- Internet / połączenia. Rumunia jest w Uni Europejskiej więc warto przed wyjazdem sprawdzić czy w ramach posiadanego pakietu mamy dostępny internet za granicą. My aby nie martwić się limitami etc kupiliśmy na miejscu kartę sim z internetem (w lipcu 2023 koszt ok 5 eur).
- Płatności kartą / gotówką – nie wszedzie można zapłacić kartą. Kartą zapłacimy w dyskontach spożywczych, na stacjach benzynowych, czy restauracjach, ale w mniejszych miejscowościach czy na stoiskach z pamiatkami już nie. Zawsze warto mieć ze sobą gotówkę w lokalnej walucie (lej rumuński (RON)). Czasem w miejscach turystycznych przyjmują płatności w EUR, ale kurs zwykle jest mało korzystny. Wartość leja rumuńskiego jest zbliżona do złotego, dlatego w uprosczeniu można przyjmować wartość 1:1 (w styczniu 2024 1 RON = 0.8874 PLN).
- Jak już jesteśmy przy pamiątkach, to mówiąc szczerze, nigdzie jak dotąd, nie widzieliśmy tak potwornych pamiątek. Znalezienie lokalnych wyrobów bywa trudne. W wielu miejsach dostępne są te same, niezbyt ładne magnesy, kubki etc zapewne masowo wyprodukowane w Chinach. I co ciekawe te same pamiątki były znacznie tańsze na Transalpinie niż na Transfogarskiej.
- Pamiętajcie aby przed podróżą wyrobić/sprawdzić ważność karty EKUZ oraz wykupić dodatkowe ubezpieczenie. Wykupując ubezpieczenie zwróćcie uwagę na zakres ubezpieczenia i od kiedy ubezpieczenie obowiązuje. Większosć ubezpieczeń turystycznych działa dopiero, gdy przekroczycice granicę Polski i jesteście na terenie innego kraju, a nie od momentu faktycznego rozpoczęcia podróży, o czym przekonałam się kiedyś, gdy złamałam nogę, tuż po przekroczeniu granicy z Polską, wracając z urlopu. Okazało się wówczas, że ubezpieczenie pomimo, że jeszcze było ważne nie obejmowało zdarzeń na terenie Polski.
- Ceny w Rumunii. W lipcu 2023 były zblizone do tych w Polsce, choć oczywiście ceny niektórych produków się różnią. Dużo tańsze niż w Polsce jest wino, za to lody zdecydowanie droższe. Ja, gdy planuje podróż do jakiegoś miejsca i chce mniej więcej oszacować potrzebny budżet, sprawdzam gazetki lokalnych marketów np Lidla.
- Zaskoczyć potrafią ceny atrakcji turystycznych. Warto sprawdzic je wcześniej i wybrać te atrakcję, które faktycznie chcecie zwiedzić, bo płatne atrakcje bywają relatywnie drogie. Zwiedzanie zamku to zwykle koszt 40-60 lei od osoby. Wejście do koplani Salina Turda – 60 lei + ewentualne atrakcje na dole.
O Rumunii mówi się, że jest jak wino. Nie każdemu będzie się podobać. Bywa ciężko strawna i męcząca, ale potrafi też zachwycić. I tu pojawia się pytanie. Czy Rumunia to dobry kierunek na wakacje dla wszystkich? Otóż nie! Przynajmniej naszym zdaniem. Dużo zależy od tego, czego oczekujecie od wakacji. Jeśli po ciężkim okresie w pracy marzy Ci się odpoczynek nad brzegiem basenu i all inclusive, to lepiej wybrać inny kierunek.
Do podróży przez Rumunię trzeba się przygotować. Zwłaszcza jeśli planujecie noclegi z namiotem. Szczerze powiem, że za pierwszym razem nie byliśmy przygotowani dostatecznie dobrze. Za drugim razem odrobiłam lekcję i byłam przygotowana znacznie lepiej.
Co poszło nie tak za pierwszym razem? Oprócz samochodowych perypetii rzecz jasna 😉 Miałam ramowy plan wyjazdu i spisaną listę miejsc, które chcemy odwiedzić, ale dużą część notatek miałam w formie elektronicznej. Na miejscu okazało się, że często w najbardziej nieodpowiednim momencie, gdy trzeba było sprawdzić gdzie dokładnie musimy dojechać etc nie było zasięgu. Dlatego, aby zaoszczędzić sobie złości, frustracji i czasu, warto pewne rzeczy mieć zapisane tradycyjnie w notesie (jak i gdzie dojechać, które atrakcje znajdują się blisko siebie etc).
♥♥♥♥
∴ będzie mi niezmiernie miło, jeśli polubisz nas na Facebook’u i Instagramie
∴ Możesz do mnie napisać – aleksandra@znalezionenamapie.pl lub zostawić po sobie ślad pod tym postem. Każdy znak od Was, że tu byliście, jesteście i zaglądacie to niesamowita dawka motywacji do działania ♥
∴ Jeśli spodobała Ci się dzisiejsza inspiracja, to będzie mi bardzo miło, jeśli będziesz do nas zaglądać częściej.