W poprzednim wpisie: Fuerteventura z dziećmi pisaliśmy o plaży Cofete i południowej części wyspy. Nie zabrakło kilku słów o jednej z głównych atrakcji wyspy, czyli Oasis Park. Tym razem w paru słowach opowiemy o Corallejo, rejsie na Isla de Lobos, oraz o historycznej i obecnej stolicy wyspy.
.
Dzień 4 Fuerteventura z dziećmi – Corallejo + objazdówka po północnym brzegu wyspy
Było południe czas na północ. Mijamy Parque Natural de Corralejo (tu będziemy innego dnia) i zmierzamy do Corralejo. Drugiej co do wielkości miejscowości Fuertaventury.
Miasteczko Corralejo to miejsce, gdzie wielu turystów spędza większą część wakacji na wyspie, traktując je jako bazę na czas pobytu na wyspie. Z całą pewnością ma na to wpływ bogata infrastruktura. Jest tu wszystko, czego do szczęścia potrzeba. Sklepy, bary, restauracje, plaża.
Jeśli chodzi o plaże to w okolicach Corralejo wybór jest duży. Na uwagę zasługuje niewątpliwie biała plaża Playa de Vista Lobos.
Warto ruszyć poza plażę i przejść się w okolice mariny, poszwendać się po centrum w poszukiwaniu urokliwym białych domów z kolorowymi drzwiami (szukajcie ich w okolicy Avenidas Grandes Playas).
Z Corralejo roztacza się przepiękny widok na Isla de Lobos. Można stąd wyruszyć na jednodniową wycieczkę na wspomnianą wyspę.
Po wizycie w Corralejo polecamy przejechać się wzdłuż lini brzegowej zaglądając w okolicę latarni Faro el Toston (El Toston Lighthouse), na cyplu Punta Ballena, około 4,5 kilometra od miasteczka El Cotillo. Uruchomiona w 1897 roku, aby oświetlać cieśninę la Bocaina między Lanzarote i Fuerteventura. Faro de Toston, jest jedną z 5 latarni znajdujących się na wyspie.
Obecna biało-czerwona latarnia to trzecia powstała w tym miejscu budowla. Dwie pierwsze okazały się zbyt niskie, by odpowiednio oświetlić wody, przez co statki często osiadały na mieliźnie.
Dalej polecamy jeszcze zajrzeć na przepiękną, szeroką i niezatłoczona plażę El Cotillo.
Jeśli szukacie plaży na uboczu, bez parasoli i leżaków to z całą pewnością, znajdziecie tu niemały skrawek plaży dla siebie.
Jeśli macie trochę czasu w zanadrzu to zajrzyjcie, choć na parę minut do samego miasteczka. W El Cotillo zobaczycie białe domki, co na tle szarości wulkanicznej przyrody Fuerty wydają się wyjątkowo urokliwe.
Na koniec warto jeszcze zajrzeć w okolicę Antiguo Horno de Cal i Castillo del Toston, gdzie czekają na Was przepiękne widoki ♥
Castillo del Toston (Torre del Tostón) to jedna z dwóch zachowanych do dziś na wyspie twierdz (pierwsza znajduje się w Caleta de Fuste). Obecnie w wieży obronnej znajduje się nieduża wystawa. Sama wieża nie jest zbyt urodziwa, natomiast czarne wulkaniczne klify i szerokie piaszczyste plaże sprawiają, że warto tu zajrzeć. To miejsce należy potraktować jako swego rodzaju punkt widokowy.
Na koniec można zajrzeć jeszcze po całkiem fajny widok w okolicę Puerto Pesquero.
Jak sami widzicie, po drodze czeka na Was mnóstwo przepięknych pocztówkowych widoków. Ponadto kilka zagłębi dla surferów. Warto poświęcić tej trasie cały dzień i zatrzymywać się, w co ciekawszych miejscach i skorzystać z uroków tutejszych plaż. Planując ten dzień, weźcie pod uwagę, że tylko część trasy prowadzi drogą asfaltową. Dość spory odcinek to droga piaskowa. Bez problemu pokonacie ją osobówką. Przejechana tego dnia trasa zdecydowanie zapadła nam w pamięć, wysuwając się nieśmiało na czoło najlepszych miejsc na wyspie.
Cała trasa tego dnia to 72 km.
/
Dzień 5 Fuerteventura z dziećmi – Isla de lobos
Będąc w Corralejo, postanowiliśmy popłynąć na Isla de Lobos. Udało się kupić bilety już na następny dzień. Bilety bez problemu znajdziecie w wielu miejscach w okolicy portu w Corralejo lub online. To, co jest ważne przy zakupie biletu to otrzymanie na maila specjalnego pozwolenia.
Rejs trwa kilkanaście minut, a cena w dwie strony od osoby kształtuje się w okolicach 15 euro (2019r). Bilety w pierwszą stronę zakupiliśmy na konkretną godzinę. Wysiadając, pan zapytał: o której chcemy wracać? Co oznaczało, że mamy pierwszeństwo wejścia na pokład o danej godzinie (ale można było wrócić promem o innej godzinie niż początkowo zadeklarowana). Nieco trudności może sprawić zejście ze statku i wejście na niego na Isla de Lobos. Statek cały czas się delikatnie buja na falach, a nie ma rozstawionego żadnego mostku. Panowie z obsługi robią co mogą by pomóc. Z nami podróżowała grupa osób niepełnosprawnych, także nie obyło się bez trudności, ale udało się!
Wyspa jest malutka, ale bardzo stara. Powstała w wyniku wybuchu wulkanu Bayuyo na Fuercie. Od 1982 roku wyspa Lobos jest parkiem narodowym. Dziś jest bezludnym lądem ze starymi domami rybaków. Bezludnym oczywiście w tych momentach, gdy nie ma turystów 😉
Isla de Lobos – wyspa wilków
Lobo to z hiszpańskiego wilk. A co wspólnego ma wilk z foką? Ano trochę ma. Tuż po zejściu ze statku zobaczycie na ziemi dwa posągi przedstawiające leżące foki — mniszki śródziemnomorskie, nazywane inaczej wilkami morskimi. Dawniej występowały one wokół wyspy. Niestety wskutek działań człowieka w okolicach wysp kanaryjskich nie da się ich już spotkać. Ich tłuszcz przerabiano na olej, a skórę na buty. Dziś na całym świecie pozostało ich tylko kilkaset sztuk. Niestety w okolicach wysp Kanaryjskich nie udało się przywrócić ich populacji.
Trekking po Isla de Lobos
Z całą pewnością sporo osób wybiera się na wyspę, aby poopalać się na przepięknych plażach. Jest tu jednak całkiem ciekawy szlak, biegnący dookoła wyspy. Nam udało się jeszcze przy okazji trochę pobłądzić i wydłużyć nieco trasę. Oznakowana trasa zaczyna się na przystani El Muelle, gdzie wysiada się ze statku, kończy w latarni morskiej Punta Martino. Widoki są przepiękne, choć trasa w pewnym momencie…
Staje się nużąca zwłaszcza dla dzieci. Długie proste, monotonny krajobraz i upał. Ani jednego drzewa by schować się choć na chwilę w cieniu. Na to musicie się przygotować. Wiatr oczywiście też jest, ale akurat tutaj ratuje sytuacje i daje trochę wytchnienia. Niech was to jednak nie zwiedzie. Krem z filtrem i nakrycie głowy (dla dziecka obowiązkowo zasłonięte uszy) to must have, inaczej poparzenie skóry gwarantowane 😉
Trekking dookoła wyspy z dzieckiem
O Isla de lobos czytałam dużo przed wyjazdem w kontekście idealnego kierunku na jednodniową wycieczkę z dziećmi. Na pewno rejs był świetną atrakcją. Zwłaszcza że nie trwa długo, więc nie ma czasu na znużenie. Widoki, zwłaszcza w części, gdy idziemy wzdłuż linii brzegowej, naprawdę zachwycają. Jednak cała trasa dla kilkulatka nie jest łatwa, ze względu na duże nasłonecznienie i momentami monotonną trasę. Nie chce bynajmniej Wam odradzać tej trasy. Trzeba jednak mieć na uwadze, że przyda Wam się sporo picia i coś do jedzenia.
Wędrówkowe w stronę latarni, zaczęliśmy na przystani, skręcając na szlak w prawo. Obeszliśmy całą wyspę dookoła i zakończyliśmy na przepięknej plaży. Jeśli natomiast na przystani skręcicie w lewo to już po kilku minutach możecie rozsiąść się wygodnie na rajskiej plaży La playa de La Concha w małej zatoczce.
Na Lobos znajdziemy opuszczoną osadę rybacką El Puertito. Oprócz kilku opuszczonych domów znajduje się tutaj bar. Czasami czynny 😉 Jeśli dopisze Wam odrobina szczęścia, to możecie skorzystać, z jedynego miejsca na wyspie, gdzie można coś zjeść. Tutaj też znajdziecie zatoczkę z przepiękną turkusową wodą.
Lobos nazywane jest również ptasim rajem. La lagunita del faroto to znane bagno powstające z deszczu i wody morskiej. W wyniku szybkiego parowania tworzy się słona skorupa, lubiana przez ptactwo.
Cała wędrówka zajeła nam około 3-4h.
.
Dzień 5 Fuerteventura z dziećmi – Betancuria
Kolejny dzień, kolejna wycieczka. Dodatkowe 100km przejechane samochodem. Głównym celem tego dnia była miejscowość Betancuria. To niewątpliwie jedno z najpiękniejszych miasteczek na wyspie. Nieśmiało mogłabym nawet stwierdzić, że to numer 1.
Ponieważ miasteczko wciśnięte jest między górami, aby tu dojechać, czeka Was trochę górskich dróg z niezłymi widokami. Po drodze miniecie sporo punktów widokowych. Warto zatrzymać się, chociaż na dwóch, by przyjrzeć się dokładniej surowym krajobrazom i górom o nietypowym cynamonowym kolorze.
Betancuria to historyczna stolica wyspy. Miasteczko zostało założone w 1404 roku przez normandzkiego rycerza Jean de Bethencourt. Podobno jej położenie między górami jest nieprzypadkowe. Położenie w głębi lądu, z dala od morza, miało zapewnić obronę przed piratami. Dziś cała gospodarka opiera się na wpływach z turystyki.
Miasteczko nie jest duże. Jak na warunki na wyspie niezwykle zielone. Do tego biała zabudowa. Wszystko to tworzy spójną, niezwykle malowniczą całość. Centralnym punktem jest kościół Inglesia de Santa Maria (wejście płatne) znajdujący się na niedużym placu. Strzelista wieża kościoła z daleka rzuca się w oczy. W okolicy placu znajduje się kilka restauracji i sklepów z pamiątkami.
Co ciekawe w Betancuri znaleźliśmy też dwa całkiem fajne place zabaw. Do tego, jeśli macie ochotę na drugie śniadanie na ławeczkach ze stolikami, to też bez problemu znajdziecie je. Jedynym problem może okazać się początkowo znalezienie miejsca parkingowego.
/
Dzień 6 Fuerteventura z dziećmi – Puerto del Rosario
Puerto del Rosario to obecna stolica wyspy (od 1860roku). Dawniej Puerto del Rosario było niedużą osadą rybacką o nazwie Puerto de Cabras (kozi port).
Centralnym punktem w mieście jest promenada nadmorska, która łączy deptak z plażą Playa Chica i przystanią jachtową.
Plaża Playa Chica, którą widzicie na zdjęciach, wygląda niezwykle malowniczo. Intensywny turkusowy kolor wody i jasny piasek wydają się bajeczne, ale..
To jest plaża, na którą jest sens się wybrać, jeśli zależy Wam na położeniu w centrum i opalaniu się na leżakach. Piasek jest bardzo nieprzyjemny i szorstki. Przypomina trochę ten budowlany. Jeśli jesteście z dziećmi, to zdecydowanie odradzamy to miejsce. Gwarantuje, że nawet najwytrwalszy maluch nie będzie w stanie zrobić żadnej babki z piasku. Plaża ma jednak swoje plusy. Pierwszy z nich jest taki, że woda tutaj jest wyjątkowo spokojna, także bez obaw można posadzić dziecko przy brzegu. Drugi to fakt, że na plaży znajdują się udogodnienia dla osób niepełnosprawnych.
Zamiast na Playa Chica swoje kroki lepiej chyba skierować na plażę Playa Blanca, która położona jest między centrum miasta a lotniskiem.
Nas stolica wyspy jakoś specjalnie nie zachwyciła. Nie ma tutaj nic szczególnie wartego uwagi, a może my nie znaleźliśmy? Z całą pewnością znajdziecie tutaj dużo sklepów (w tym centrum handlowe), więc jeśli potrzebujecie zrobić jakieś większe zakupy, to jest to dla was odpowiedni kierunek. Jeśli nie planujecie wypożyczać samochodu, to warto wybrać Puerto del Rosario jako bazę wypadową. Oferta noclegowa jest duża, do tego spora ilość połączeń autobusem sprawia, że jest to chyba jedno z lepszych miejsc dla osób, które planują poruszać się komunikacją.
/
Dzień 7 Fuerteventura z dziećmi – Wydmy Dunas de Corralejo
To był nas ostatni dzień na wyspie. W zasadzie do dyspozycji mieliśmy tylko poranek. Niby lot w połowie dnia, ale trzeba być 2h przed odlotem na lotnisku do tego zdanie kluczy od apartamentu i oddanie samochodu.
Rano tuż po śniadaniu wyruszyliśmy na wydmy. Być na Fuercie i nie być na Dunas de Corralejo to się po prostu nie godzi. Specjalnie zostawiliśmy to miejsce, aby zobaczyć je tuż przed odlotem, aby dziewczyny miały okazję jeszcze trochę się pobawić i poszaleć przed dość długim lotem powrotnym.
Jadąc od strony Puerto del Rosario w stronę Corralejo wzdłuż linii brzegowej nie da się przegapić tego miejsca.
Wydmy wchodzą w skład parku Narodowego Dunas de Corralejo, nazywanego także skrawkiem Sahary. Tutaj plaża zdaje się nie mieć końca, a do wody kawał drogi.
/
Słowem zakończenia o naszych wrażeniach po tygodniu – Fuertaventura z dziećmi
O tym, że na Fuertaventurze wieje, czytaliśmy wielokrotnie. Nie było to dla nas zatem najmniejsze zaskoczenie. Warto jednak o tym pamiętać, pakując rzeczy do walizki. To, co nas zaskoczyło, to bardzo ostre słońce i przed nim przestrzegamy. Nawet w pochmurny dzień, gdy zdaje się, że ledwo przebija się przez chmury, potrafi całkiem nieźle przypiec. Jestem skłonna stwierdzić, że tutaj jest ono znacznie mocniejsze niż w innych do tej pory odwiedzonych przez nas częściach geograficznych. Także krem z filtrem i ochrona głowy (łącznie z uszami) to jest absolutna konieczność.
Jako bazę wypadową wybraliśmy miejscowość La Olivia w niedużej odległości od lotniska. To się super sprawdziło. Jeśli chcielibyście zaoszczędzić na przejechanych kilometrach (my łącznie przejechaliśmy 745 km ), to warto część wyjazdu spędzić na północy wyspy, a część na południowym jej krańcu.
Natomiast jeśli chodzi o przemieszczanie się po wyspie, to najlepszym rozwiązaniem jest wynajęcie auta. Daje nam to możliwość swobodnego dotarcia w każdy zakątek wyspy. Udało nam się odwiedzić miejsca, które odkryliśmy zupełnym przypadkiem, a których nie znaleźlibyśmy poruszając się tylko komunikacją.
Jadąc na Fuerte musicie mieć świadomość, że nie znajdziecie tu wielu zabytków i muzeów.
Będzie za to sporo spektakularnych widoków i przepięknych plaż (choć i te bywają różne). Ciekawe wrażenie daje tutejszy wulkaniczny krajobraz. Zieleni najwięcej w popularnych wśród turystów miejscach, gdzie indziej występuje raczej w szczątkowych ilościach.
Wyspa żyje z turystów, ale w czasie naszego pobytu nie było jakoś specjalnie tłoczno. Wiele plaż było praktycznie pustych. W Moro Jable widzieliśmy duży hotel pod masową turystykę, ale poza tym jest tu całkiem przyjemnie.
My co prawda nie próbowaliśmy swoich sił, ale Fuertaventura jest bardzo dobrym kierunkiem dla miłośników jazdy na rowerze. Na wyspie jest ponad 30 tras rowerowych i rowerzystów widzieliśmy naprawdę wielu.
Wózek czy nosidło dla dziecka?
Za wózkiem na pewno przemawia możliwość schowania dziecka pod daszkiem. Natomiast ilość miejsc, gdzie dojedziecie wózkiem, jest dość ograniczona. Jeśli planujecie zabrać ze sobą wózek, to lepiej sprawdzi się wózek z dużymi kołami. Nasza Agatka w czasie wizyty na wyspie miała dwa lata, ale wózka nie zabieraliśmy. Gdy go nie ma, sporo potrafi przejść na własnych nogach, a gdy była zmęczona, korzystaliśmy z nosidła Tuli, które towarzyszy nam praktycznie na każdym wyjeździe.
To był naprawdę dobry wyjazd. Mam jednak nieodparte wrażenie, że sama wyspa grała tutaj drugie skrzypce. Na pierwszym miejscu był czas, który spędzaliśmy razem. Niby sporo zwiedzaliśmy, ale wszystko to raczej trochę w rytmie slow. Trochę inaczej niż zwykle mamy w zwyczaju. Więcej czasu niż zwykle poświęciliśmy na odpoczynek. Spokojnie wypitą kawę, na poleżenie na kanapie i na plaży. Ilość zrobionych babek z piasku możemy liczyć w setkach. Był też czas na znajomości. Martyna poznała koleżankę w swoim wieku i do tej pory ją wspomina. Także jeśli marzy Wam się spokojny urlop, z niemal gwarantowaną pogodą i nie przeszkadza Wam wiatr to bukujcie bilety i zajrzyjcie do wpisu Fuerteventura z dziećmi – ile to kosztuje?
♥♥♥♥
∴ Będzie nam super miło jeśli dołączysz do nas na Facebook’u i Instagramie
∴ Jeśli spodobał Ci się nasz tekst udostępnij go dalej ♥
∴ Możesz też do nas zawsze napisać – aleksandra@znalezionenamapie.pl albo zostawić po sobie ślad pod tym postem.