W Chorwacji spędziliśmy znaczną część naszego miesięcznego urlopu na Bałkanach. Było już co nieco o Półwyspie Istria i jeziorach Plitwickich. Tym razem zabierzemy Was do Dalmacji.
Zadar
Nasz pierwszy wybór to Zadar. Jadąc z Parku Narodowego Jezior Plitwickich mieliśmy do pokonania około 140km. Także ruszając z samego rana mieliśmy jeszcze mnóstwo czasu na zwiedzanie, a mając za oknem takie widoki jak ten poniżej można jeździć godzinami i czas mija nie wiadomo kiedy. Jest tak pięknie, że ciężko oczy oderwać od widoków za oknem.
Docieramy na miejsce w godzinach przedpołudniowych, zostawiamy auto na parkingu i ruszamy. Miasto nas zachwyca. Jest tutaj pięknie, nieco gwarno ale przyjemnie. Starówka otoczona jest murami i wieżami. Położona na półwyspie, z nową częścią miasta połączona jest mostem, w okolicy którego zadomowiła się marina z bardziej i mniej uroczymi łódkami, żaglówkami i jachtami. Na starówkę wchodzimy przez przepiękną bramę Lądową, którą zdobi płaskorzeźba weneckiego lwa i jadącego na koniu św. Chryzgona). Tuż obok znajduje się plac pięciu studni.
Zwiedzamy jak zwykle, na piechotę. Tak właśnie najlepiej zwiedza się chorwackie miasta.
W przypadku Martyny posiłkujemy się wózkiem. Chowa się tam gdy słońce jej dokucza albo gdy chce trochę odpocząć. Agatka mały gagatek lubi się przytulać, wózka nie toleruje (poza sporadycznymi wyjątkami potwierdzającymi regułę) więc nosimy się w chuście.
Zadar nazywany jest miastem słońca i wody, a także małym chorwackim Rzymem. Słynie z przepięknych zachodów słońca i morskich organów. To jedyna w swoim rodzaju atrakcja.
Organy mają 70 metrów i podzielone są na 7 części. Pod kamiennymi schodami schowane są rury. W momencie gdy woda uderza o stopnie i do rur wlewa się woda słyszymy muzykę.
Najbardziej znanym zabytkiem Zadaru jest pochodzący z IX w kościół św. Donata. Nie da się go przeoczyć, charakterystyczny kształt sprawia, że wyróżnia się na tle innych zabytków. Tak jak i w innych chorwackich miasteczkach znajdziemy tutaj mnóstwo kawiarni zachęcających do chwili odpoczynku. My decydujemy się na przepyszną pizzę, którą można kupić wszędzie. Świeża, pyszna, pachnąca, w dodatku zjedzona w takich okolicznościach smakuje jeszcze lepiej. Z kolei w okolicy bramy św. Rocha znajduje się targ, na którym kupujemy świeże owoce i warzywa.
Starówka nie jest zbyt duża, na spokojne zwiedzenie wystarczy około 2h.
My co prawda nie należymy do miłośników plażowania ale chętni znajdą tutaj piękne żwirowe plaże. Najbardziej znana to plaża Borik, która w zasadzie jest centrum rozrywkowym. Jeśli szukacie piaszczystej plaży to musicie udać się na wyspę Pag.
Po kilku godzinnej wizycie w Zadarze mieliśmy w planach zajrzeć do oddalonego o kolejną godzinę jazdy Szybenika. Chcieliśmy zobaczyć kościół św. Jakuba zbudowany w całości z kamienia, na którego murach są portrety dawnych mieszkańców miasta. Niestety zrobiło się dość późno, w dodatku dziewczyny nam zasnęły jak kamień więc odpuściliśmy uznając, że nie ma sensu ich budzić. Pojechaliśmy dalej w poszukiwaniu noclegu w okolicach Trogiru.
Zadar praktycznie:
Samochód zostawiliśmy na zadaszonym parkingu niedaleko wejścia na starówkę. Za około 3h zapłaciliśmy 30kun.
Choć podłoże jest przeważnie kamienne Zadar jest dość przyjemny pod względem spacerowania z wózkiem. Nie ma tu dużych różnicy wysokości i tysięcy schodów także spokojnie poradzi sobie nawet prosta spacerówka.
.
Trogir
Do Trogiru dojechaliśmy wieczorem rzucając tylko okiem na miasto z okien samochodu. Od razu wiedzieliśmy, że nam się spodoba. Jedziemy kilka kilometrów dalej na camping, a na starówkę ruszamy wczesnym rankiem. Była to świetna decyzja. Dzięki temu zwiedzamy ją praktycznie pustą.
Starówka Trogiru wpisana jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Znana przede wszystkim z pięknej katedry, promenady nad morzem i starego miasta. Podobno by przejść stare miasto wystarczy 750 kroków! Z ręką na sercu możemy powiedzieć, że Trogir to miejsce obowiązkowe w czasie wizyty w Dalmacji. Jeśli tylko macie taką możliwość to warto zajrzeć na starówkę zarówno w ciągu dnia jak i późnym wieczorem.
Co wyróżnia Trogir na tle innych miast Dalmacji? Z całą pewnością położenie. Starówka znajduje się na owalnej wyspie między lądem, a wyspą Ciovo. Starówkę z lądem łączy most. Przekrój zabytków jest ogromny, od greckich, przez rzymskie, aż do wczesnośredniowicznych i renesansowych.
Starówka Trogiru jest nieduża dzięki temu można zwiedzać ją nie patrząc nawet na mapę. Po prostu spacerując wąskimi uliczkami, wczuwając się w niesamowitą atmosferę miasta. Na spokojne zwiedzanie warto przeznaczyć około 2h.
Jeśli marzy Wam się odpoczynek od zgiełku i dużej ilości turystów powinniście się wybrać na wyspę Ciovo, którą z Trogirem łączy most zwodzony. Nam niestety zabrakło czasu ale słyszeliśmy, że warto.
W pięknych okolicznościach zjadamy jeszcze drugie śniadanie i ruszamy dalej. Najczęściej nasze drugie śniadanie to mini piknik. Kupujemy świeże pieczywo, owoce i napoje. Szukamy cienia i siadamy wszyscy razem jedząc nieśpiesznie.
Trogir praktycznie:
Tuż przy starym mieście znajduje się spory parking. Niestety jest to parking zewnętrzny, także trzeba się liczyć z faktem, że auto się dosyć mocno nagrzeje. Za 2h parkingu zapłaciliśmy 30kun. Wózek możecie spokojnie ze sobą zabrać.
.
Split
Z Trogir do Splitu jest rzut beretem – około 35 km. To drugie co do wielkości miasto w Chorwacji. Nowa część miasta nie należy do najpiękniejszych więc od razu ruszamy do centrum, życie toczy się wokół pałacu cesarza Dioklecjana. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od spaceru po starówce, by później ruszyć promenadą wzdłuż morza. Warto przejść się również wzdłuż murów pałacu, gdzie znajdziemy całkiem fajną (równą ścieżkę) i nieco wytchnienia od słońca w jej osłoniętych przez drzewa fragmentach.
Wiele osób zwiedzając Split zastanawia się gdzie jest wspomniany pałac Dioklecjana, bowiem nie jest to taka zwyczajna budowla. Pałac Dioklecjana to tak naprawdę cała starówka. Cesarska rezydencja jest tak ogromna, że w zasadzie ciężko objąć ją wzrokiem. Daje to poczucie jakbyśmy spacerowali po antycznej starówce otoczonej murami obronnymi. Dziś teren pałacu to około 200 budynków! Ponoć stare kolumny i sfinksy były sprowadzone z Egiptu, specjalnie dla Dioklecjana. Pałac to w zasadzie świetnie przemyślana twierdza. Wysokość murów dochodziła do 26 metrów, a szerokość do 2m. Oprócz tego miejsce znalazło tu aż 16 baszt, świetnie nadających się do obrony. Całość zajmuje ok 39 tys m2.
By zakochać się w Splicie wystarczy pospacerować uliczkami miasta i dać się zauroczyć.
Split praktycznie:
Za parking w Splicie zapłaciliśmy jedynie 10 kun. Jeśli chodzi o zwiedzanie z wózkiem to miasto jest względnie przyjazne.
Dubrownik
Ze Splitu ruszamy dalej w kierunku Dubrownika. Przed nami około 4h jazdy i granica z Bosnią i Hercegowiną. Ona jednak okazuje być się tylko formalnością. Dwukrotne przekroczenie granicy idzie błyskawicznie (max 30 min). Celnicy zerknęli tylko na okładki paszportów, nie zaglądając nawet do środka puścili nas dalej. Do Dubrownika docieramy wieczorem dlatego udajemy się od razu na camping, zostawiając zwiedzanie na następny dzień.
Z campingu do centrum Dubrownika jedziemy autobusem jadącym na dworzec. Niestety nie sprawdziliśmy wcześniej na mapie i okazało się, że aby dostać się na starówkę należało wysiąść dużo wcześniej. Dworzec jest znacznie oddalony od zabytkowej części miasta. Zdecydowaliśmy się na spacer, choć chyba był to średnio trafiony pomysł. Co prawda z jednej strony mieliśmy okazję zobaczyć nieco inna stronę Dubrownika, całkiem zresztą przyjemną. Jednak z drugiej strony godzinny spacer w pełnym słońcu zmęczył nas na tyle, że zwiedzanie starówki zaczeliśmy od przerwy na drugie śniadanie.
Dubrownik przywitał nas niesamowitym upałem. Im dalej zjeżdżamy na południe tym cieplej.
Dodatkowo mury otaczające stare miasto trzymają ciepło nie wpuszczając nawet odrobiny wiatru pomiędzy piękne uliczki.
Starówka jest niesamowicie zatłoczona. Niewątpliwie przeżywa obecnie bum turystyczny. Dubrownik uważany za perłę Adriatyku zawsze przyciągał tłumy turystów. Jednak od czasu gdy kręcono tutaj popularny serial Gra o tron przeżywa prawdziwe oblężenie. Mijamy mnóstwo wycieczek śladami serialu. Przewodnicy pokazują wycieczkowiczom kadry z filmu opowiadając o kulisach produkcji.
Spacerujemy długo uliczkami, starając się znaleźć te mniej uczęszczane. Czasem udaje się znaleźć takie gdzie nie ma nikogo, ale już parę kroków dalej wkraczamy w zatłoczone duszne uliczki. Aby znaleźć chwilę wytchnienia od upału wychodzimy poza mury obronne nad wodę. Powiew wiatru skutecznie ładuje nasze baterie.
Z racji dużej ilości schodów i bardzo wysokiej temperatury odpuściliśmy wdrapywanie się na mury obronne. Choć nie powiem kusiło nas aby zobaczyć panoramę okolicy. Uznaliśmy jednak, że na górze dla dziewczyn będzie zbyt dużo słońca. Między murami i budynkami można schować się w ich cieniu. Natomiast na murach stalibyśmy w pełnym słońcu. Wejście na mury jest płatne i nie należy do najtańszych atrakcji (lato 2017 – 150 kun ~ 85zł).
Musicie się liczyć z tym, że z racji na popularność tego miejsca ceny bywają wyższe niż w innych miastach. Trzeba się liczyć również z tym, że w najbliższym czasie zostaną wprowadzone spore ograniczenia co do liczby turystów, która będzie wpuszczana na starówkę. Wszystko to za sprawą UNESCO, która uznała, że tak duża liczba turystów ma negatywny wpływ na stan zabytków.
Jeśli macie w planach wizytę w Dubrowniku warto wstać wcześnie rano tak by dotrzeć na stare miasto przed większością turystów i upałem, który im bliżej południa tym większy.
Kończąc przygodę z Dubrownikiem zupełnie nieświadomie serwujemy sobie długą wspinaczkę po stromych schodach. Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, bo gdyby nie pokonanie tysiąca stopni nie zobaczylibyśmy jak pięknie prezentuje się Dubrownik z góry.
Dubrownik praktycznie:
Znalezienie parkingu w Dubrowniku może przysporzyć trochę problemów. Nie widzieliśmy zbyt dużej ilości miejsc parkingowych.
My co prawda mieliśmy wózek, ale ze względu na sporą ilość schodów wygodniej było by zwiedzać bez niego. Także zamiast wózka lepiej zdecydować się na nosidło bądź chustę.
W ramowym planie zwiedzania, jaki przygotowaliśmy przed wyjazdem mieliśmy w planach jeszcze zajrzeć do Makarskiej.
Jednak przejeżdżając Chorwackim wybrzeżem i będąc w zasadzie już na miejscu, uznaliśmy, że jest jednak tutaj ciut za dużo ludzi i chyba jednak to nie jedno z tych miejsc w którym chcemy się zatrzymać. Jak dla nas nieco zbyt komercyjnie i tłoczno. Sprawia wrażenie typowego kurortu turystycznego.
Jeśli wybieracie się do Chorwacji musicie podejść do niej z pewnym dystansem. Z jednej strony potrafi zachwycać przepięknymi małymi zabytkowymi miasteczkami i fantastyczną przyrodą, a z drugiej potrafi wymęczyć tłumami i wysoką temperaturą.
Czy Dalmację można zwiedzać z dziećmi?
Oczywiście, że tak! Nasza Agatka miała cztery miesiące w czasie pobytu w Chorwacji. Dla niej najważniejsza była bliskość rodziców. Na to mogła liczyć 24h/dobę. Natomiast dla Martyny Chorwackie małe miasteczka okazały się świetnym placem zabaw. Wąskie uliczki, krawężniki i schodki to niezły tor przeszkód. Wspólnie spędzony czas, wędrówki po mieście urozmaicone śpiewaniem piosenek, liczeniem statków. Do tego wieczornym siedzeniem na plaży i zabawy w kamykach.
Plan dnia układaliśmy tak by wszyscy byli zadowoleni.
Rano wspólne śniadanie, na które nie zawsze starcza nam czasu w domu. Potem zwiedzanie. Nie takie żeby zaliczyć jak najwięcej zabytków, a spokojne delektowanie się miejscem do którego przyjechaliśmy. Zwiedzanie z dzieckiem pozwala dostrzec więcej. Spojrzeć na każde miejsce z innej perspektywy. Nie mieliśmy sztywnego planu. Na bieżąco aktualizowaliśmy go w zależności od tego jak nam się podobało.
1 comment
Mam ogromną ochotę zobaczyc te miasta, a po Twoim wpisie jeszcze bardziej 🙂