Albania chodziła nam już nie raz po głowie. Chorwacja czy Czarnogóra jako kierunek rodzinnego wypoczynku nikogo nie dziwi. Jednak wiele osób, gdy usłyszało, że jedziemy z naszymi dziewczynami do Albani pukało się w głowę. Już nie mówiąc jaki mieli wyraz twarzy gdy dowiedzieli się, że będziemy wracać przez Bośnię. Czy zatem aby na pewno to dobry pomysł by jechać z dziećmi do Albani?
Od razu powiedzmy szczerze, Albania to nie jest kraj dla wszystkich. Kraj ten znacznie odbiega od tego do czego przywykliśmy w Europie zachodniej. To nadal jest jedno z najbiedniejszych europejskich państw. Pamiętacie jeszcze jak wyglądała Polska na początku lat 90? Albania podobnie wygląda teraz. Postęp i pogoń jeszcze tutaj nie przyszedł. Można odnieść wrażenie, że czas się zatrzymał.
Miejsca, które warto zobaczyć będąc w Albanii
Może dziwnie to zabrzmi, ale jakoś słowo atrakcje turystyczne nie pasuje mi do Albanii. Słowo atrakcja użyła bym jednak w odniesieniu do dróg, bo to właśnie podróż przez Albanie jest atrakcją samą w sobie. Kolejne pokonane kilometry, a na naszych twarzach nadal zdziwienie miesza się z zachwytem. Przepiękne krajobrazy. Tego Albanii odmówić nie można. Zatem co udało nam się zobaczyć przez te kilka dni w Albanii?
Zaraz po przekroczeniu Albańskiej granicy kierujemy się w stronę campingu Legendija znajdującego się niedaleko jeziora Szkoderskiego. Z racji, że mieliśmy do zagospodarowania pół dnia wybraliśmy się zobaczyć słynny
MOST MESI
W zasadzie bardziej niż most, podobała nam się sama droga. Ta bowiem wiodła wzdłuż malowniczo położnej rzeki. Udało nam się nawet minąć most. Wydawało nam się, że to nie ten 😉 W efekcie wylądowaliśmy na drodze, której na pewno nie odwiedzają żadni turyści! Próbowaliśmy się nawet dogadać z miejscowymi, gdzie my w zasadzie jesteśmy ale Ci bardzo zawzięcie tłumaczyli nam wszystko po albańsku. Pomimo szczerych chęci nic nie zrozumieliśmy, więc postanowiliśmy wrócić tą samą drogą i tym razem zatrzymać się przy moście.
KRUJA
To chyba najbardziej turystyczne miejsce w Albanii. Kruja to jedno z najsłynniejszych miejsc w centralnej Albanii dlatego zupełnie nie dziwi nas fakt, że mieszkańcy starają się to wykorzystać. Kruja była pierwszą historyczną stolicą Albanii. Najsłynniejszym zabytkiem jest twierdza Skanderbega. Droga do twierdzy prowadzi przez turecki bazar. Znajdziecie tutaj wszystko od magnesów, przez kubki, ceramikę, biżuterię, chusty, aż po monety, dywany czy książki. Bardzo chętnie przyjmują opłatę w euro, a niektórzy sprzedawcy potrafią dogadać się w języku polskim 😉 My ze względu na panującą tego dnia bardzo wysoką temperaturę (50 stopni!) ograniczamy się do obejrzenia zamku z zewnątrz i zakupie kilku pamiątek.
BERAT
Architektura Berat już z daleka przyciąga oko. Wygląda to naprawdę malowniczo. Choć powiedzmy sobie szczerze, mieszkać byśmy w tych budynkach nie chcieli. Berat nazywane jest miastem tysiąca okien, uważane za jedno z najstarszych w regionie. Wpisane jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO, nazywane również miastem muzeum.
Pomimo, że od naszego noclegu do centrum dzielił nas godzinny spacer trasę pokonaliśmy w obie strony pieszo. Właśnie na własnych nogach najlepiej poznaje się miasto. Z okien autobusu nie dostrzeglibyśmy wielu miejsc. Dzięki pokonaniu drogi pieszo zaglądamy do małych sklepików, obserwujemy życie miejscowych, zjadamy pyszną pizzę, kupujemy świeże owoce.
BUTRINT
Zastanawialiśmy się czy zjeżdżać dalej na południe, głównie ze względu na fakt, że od kolejnej atrakcji, jaką było Butrint, dzieliło nas około 4-5h jazdy. Wyjątkowo męczącej jazdy ze względu na standard dróg oraz styl jazdy Albańczyków (o tym będzie jeszcze później). Jednak ostatecznie stwierdziliśmy, że skoro dojechaliśmy tutaj to szkoda nie zobaczyć wszystkiego co zaplanowaliśmy.
Nocleg zarezerwowaliśmy w jednym z najbardziej popularnych albańskich kurortów, w miejscowości Ksamil. Samo miasteczko nie jest specjalnie urokliwe. Przyciąga tłumy turystów przepięknymi plażami. Turkusowa woda, piaszczyste plaże i niemal gwarantowana pogoda to dla wielu osób idealne połączenie. W Ksamil spędzamy dosłownie 2 h robiąc szybki ogląd sytuacji, kąpiąc się i robiąc kamyczkowe babki.
Naszym cele było Butrint, które w 1992 roku zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa narodowego UNESCO.
Ku naszemu zaskoczeniu parking przed wejściem jest bezpłatny. Natomiast samo wejście na teren jest płatny, ale mieści się w granicach rozsądku 😉 Przy wejściu można również wziąć plan całości w rożnych językach. W Polskiej wersji językowej jest trochę błędów, a całość ma raczej charakter poglądowy. Można też spokojnie przejść całość bez planu.
Podobno założycielami miasta byli uciekinierzy z podbitej Troi.
Pomimo, że to co dziś możemy oglądać to tylko pozostałości, całość i tak daje jasny obraz jak gigantyczne były to budowle.
GJOKASTRA
W drodze powrotnej zaglądamy jeszcze na moment do Gjokastry. Stare domy, wąskie uliczki i schody. To jest właśnie Gjokastra. To kolejne miejsce na mapie Albanii, które wyróżnią się pod względem architektonicznym.
Niecodzienną atrakcją Gjiokastry jest możliwość zwiedzania schronu przeciwatomowego.
Zaglądamy też na chwilę do Albańskiej stolicy. Jednak nasza wizyta jest zbyt krótka byśmy mogli coś więcej powiedzieć o Tiranie. Na pewno nie jest to miasto, które koniecznie trzeba zobaczyć. Wiele osób traktuje je jako węzeł przesiadkowy.
Przechodzimy zatem do kwestii praktyczno – organizacyjnych.
STANDARD DRÓG
Jest bardzo różny. W dodatku ciężko przewidzieć co nas czeka. Zdarzyło się nam kilkukrotnie, że piękna dwupasmowa równiutka droga nagle zamieniała się w wielką dziurę (drogą ciężko to nazwać). Kilka razy nasz GPS postanowił z nas nieco zadrwić i nasza droga zamieniła się w wyschnięte koryto rzeki.
Niedokończone budynki to nieodłączny element albańskiego krajobrazu.
KIEROWCY
Z naszego doświadczenia wynika, że Albańczycy to przemili ludzie natomiast za kierownicą budzi się w nich jakaś druga osobowość. Jazda po Albanii jest dość męcząca ze względu na konieczność zachowania wyjątkowej ostrożności. Tutaj naprawdę nie ma miejsca na chwilę nieuwagi. Po kilku dniach poruszania się samochodem po Albanii przestała nas dziwić jazda pod prąd na rondzie . Radiowóz z rozbitą szybą czy bez lusterek również jest widokiem normalnym. Na rondzie obowiązuje zasada “prawo odważniejszego”. Kultura na drogach, a w zasadzie jej brak częściowo wynika z tego, że Albańczycy stosunkowo późno mogli nabywać samochody na potrzeby prywatne. Większość samochodów jeżdżących po Albanii to mercedesy, średnio na 5 przejeżdżających samochodów 4 z nich to właśnie mercedesy. Kwestia dróg i kierowców to jest temat na osobny post 😉
STACJE BENZYNOWE
To co rzuca się od razu w oczy będąc w Albanii to olbrzymia ilość stacji benzynowych. Zwłaszcza tych opuszczonych. Jeśli macie w planach tankowanie auta wybierajcie duże stacje. Warto również pamiętać, że tylko na nielicznych stacjach można płacić kartą. Dlatego najlepiej mieć gotówkę.
GRANICA
Granicę przekraczamy w okolicy Szkodry. Trzeba pamiętać, że wjeżdżając do Albanii należy mieć zieloną kartę (oryginał). Procedury na przejściu są standardowe. Należy okazać zieloną kartę, dokumenty samochodu i paszporty. Całość idzie sprawnie i dość szybko. Łącznie z oczekiwaniem w kolejce na granicy spędziliśmy do 60minut.
PIENIĄDZE
Oficjalną walutą jest lek albański. My potrzebną gotówkę wypłacaliśmy z bankomatu, który można bez większego problemu znaleźć w większych miejscowościach. Warto mieć ze sobą dwa rodzaje kart np Visa i Mastercard. Zdarzyło nam się, że niektóre bankomaty obsługiwały tylko jedną z kart. Jeśli chcecie wymieniać pieniądze na miejscu lepiej mieć ze sobą euro niż dolary! Ponadto zdarzyło nam się płacić w euro np na campingu Legendija cennik jest podany w euro, a w restauracji tuż obok można płacić w trzech walutach (euro, dolary, leki).
ZAKUPY
Centra Handlowe zaczynają się pojawiać w Albanii. Jednak jest to widok dość niecodzienny. Ceny w nich są bardzo wysokie, a półki w sklepach praktycznie puste. Najlepiej zakupy robić w zwykłych małych sklepikach, warzywniakach czy marketach.
NOCLEGI
Pomimo, tego że byliśmy w szczycie sezonu turystycznego rezerwacji noclegów dokonywaliśmy z dnia na dzień.
Berat Hotel Shpella przyciągnął naszą uwagę charakterystycznymi soplami nad schodami imitującymi wnętrze jaskini (wygląda to trochę kiczowato 😉 ) i ceną. Standard pokoju był ok. Nieduży ale wystarczał jak na nasze potrzeby. Łazienka w pokoju. Do tego Wi-Fi i klimatyzacja! Nawet nie wyobrażacie sobie jak przyjemnie było posiedzieć w pokoju, a jak ciężko potem wyjść! Dlatego ostatecznie doszliśmy do wniosku, że korzystanie z campingów było dobrym rozwiązaniem. Dzięki temu przywykliśmy szybko do wysokiej temperatury i wszyscy czuli się ok. Używając klimatyzacji przez cały wyjazd mogłoby być bardzo różnie.
W cenę wliczone było również śniadanie składające się z pieczywa, kiełbasek, jajecznicy i arbuza. Do tego kawa, herbata, sok, woda. Raczej skromne ale ok. Właściciele byli bardzo przejęci naszą obecnością i tym czy jesteśmy zadowoleni!
Ksamil Pellumb Apartments tutaj czekała nas niespodzianka. Właściciele nie zauważyli naszej rezerwacji i początkowo nie chcieli nas przyjąć. Powstało dość spore zamieszanie. My jednak mieliśmy potwierdzenie rezerwacji w aplikacji i ostatecznie po długich negocjacjach (chyba przez wzgląd na dziewczyny) przyjęli nas. Niesmak jednak został. Jedynym powodem dla którego nie zrezygnowaliśmy i nie wynajęliśmy czegoś innego był fakt, że wolne noclegi na ten dzień były znacznie droższe! Pokój był dość przestronny, z łazienką, aneksem kuchennym oraz sporym balkonem. Wi-Fi i klimatyzacja w cenie. Również tym razem śniadanie było wliczone w cenę. Słabsze niż w Beracie.
Camping Legendija to nasz absolutny faworyt. Genialne miejsce. Spaliśmy tutaj dwukrotnie. Specjalnie zmieniliśmy trasę by spędzić jeszcze jedną noc na tym campingu. Przesympatyczna obsługa, fajnie zorganizowana przestrzeń. Spora część kuchenna czyste i zadbane łazienki. Do tego przy campingu działa bardzo klimatyczna restauracja serwująca naprawdę pyszne jedzenie. Bez wahania byśmy tutaj wrócili i tylko to miejsce możemy Wam polecić z czystym sumieniem. Tutaj też najlepiej czuły się nasze dziewczyny. Martyna sama z siebie wychodziła na trawę i zaczynała tańczyć!
ALBANIA Z DZIEĆMI?
Jak najbardziej! Jest tutaj naprawdę bezpiecznie! Nie było żadnej sytuacji, która by spowodowała, że my albo dziewczyny czuły się niekomfortowo. Wręcz przeciwnie spotykaliśmy się raczej z przyjaznym nastawieniem do naszej czwórki.
Jeśli chodzi o jedzenie to każdy znajdzie coś dla siebie. Znajdziemy typowe potrawy dla kuchni śródziemnomorskiej. Jest duży wybór świeżych owoców, także nawet niejadki znajdą coś dla siebie.
W Albanii nie ma jeszcze bogatego zaplecza atrakcji stricte dziecięcych. Natomiast są piękne plaże, ciepła woda i niemal gwarantowana pogoda. Lipiec i sierpień to czas bardzo wysokich temperatur natomiast w czerwcu czy we wrześniu również możemy liczyć na piękną opaleniznę i słoneczne długie dni.
CO PRZYWIEŚĆ Z ALBANII
To co rzuca się w oczy na każdym kroku to flaga Albanii. Jest ona również widoczna na wielu pamiątkach. Najwięcej pamiątek znajdziemy w Kruji, ale stoiska z magnesami, kubkami itp są również na riwierze albańskiej. Popularny jest również dżem figowy, ser kackavall, oliwa z oliwek, Koniak Skanderbeg. My standardowo przywieźliśmy magnes do naszej kolekcji, chustę oraz przepiękne ceramiczne miseczki.