Za nami ostatni długi wakacyjny weekend. Długo zastanawialiśmy się jaki obrać plan, zwłaszcza, że chwile później zaczynamy urlop. W czwartek wieczorem podjęliśmy decyzję, że jedziemy na długi weekend w Bieszczady! Zarezerwowaliśmy nocleg z piątku na sobotę i spakowaliśmy auto. Nieoczekiwanie w piątkowe przedpołudnie okazało się, że weekend przestał być długi, bo w poniedziałek musimy być na 8.00 w pracy.
Z Pomorza w Bieszczady autem przy dobrych wiatrach jedzie się minimum 10/11h. Także wyjeżdżając w piątek po pracy i wracając na poniedziałek do pracy czasu było niewiele. Nastawiliśmy się jednak już na wyjazd, zarezerwowaliśmy nocleg, więc pomyśleliśmy: “Raz kozie śmierć, jedziemy!” Czy było warto?
Zdecydowanie TAK!
Dlaczego warto vyło pojechać na długi weekend w Bieszczady, który okazał sie zwykłym weekendem?
Po pierwsze sprawdziliśmy jak aktualnie nasza 1,5 roczna pociecha znosi długą jazdę autem. Było naprawdę nieźle. Musimy tylko pokombinować, bo spryciula w parę sekund wyplątuje się z pięciopunktowych pasów. Dzięki temu krótkiemu wypadowi w Bieszczady wiemy jak planować drogę w czasie nadchodzącego wielkimi krokami urlopu. (Plany mamy całkiem ambitne bo szacujemy, że przejedziemy ok 4 tys km).
Po drugie po długim tygodniu taki restart od pracy jest naprawdę potrzebny, nawet jak trwa zaledwie 24h. Brak zasięgu telefonicznego! Cisza spokój i słychać głównie odgłosy przyrody.
Po trzecie za każdym razem, gdy spędzamy czas w podróży, poza domem spędzamy ten czas razem na 150%.
Mała i Wielka Rawka
Z racji, że czasu mieliśmy niewiele wybraliśmy się na Małą i Wielką Rawkę. Choć szlak nie jest długi, ok 1,2h do góry od parkingu do Małej Rawki, to można się nieźle zmęczyć. Zwłaszcza z dodatkowym obciążeniem na plecach w postaci dziecka w nosidełku. Z Małej Rawki przejście na Wielką Rawkę to już w zasadzie formalność – 20 min.
W tym roku Bieszczady nas jednak zaskoczyły. Nie były to te same Bieszczady, które odwiedzamy zwykle. Zazwyczaj po drodze mijamy dosłownie kilka osób, tym razem czuliśmy się jak na Krupówkach. Ludzi naprawdę mnóstwo. Przepełnione parkingi. Na szlakach (jak na warunki Bieszczadzkie) tłoczno! Miejscowi raczej nie będą narzekać na kiepski sezon. Takich tłumów jeszcze nie widzieliśmy w tej okolicy.
Widoki niezmiennie piękne! Mała większą część drogi spędziła w nosidełku. Była zresztą z tego faktu całkiem zadowolona i niejedna mijana osoba po drodze jej zazdrościła 😉
Dzięki temu, że szlak jest stosunkowo krótki idealnie nadaje się na wspólne górskie wędrówki z dzieckiem. Całodzienna wyprawa może jeszcze nie do końca spodobać się maluchom w tym wieku. Na szczycie zrobiliśmy mini piknik. Zjedliśmy przygotowane wcześniej kanapki, powygłupialiśmy się, a gdy Martyna się wybawiła i nieco opadła z sił, zapakowaliśmy ją do nosidełka i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Trasa
Przełęcz Wyżniańska – Bacówka Pod Małą Rawką – Mała Rawka – Wielka Rawka
Czas w dwie strony: 3h 10 min, Dystans: ok 9 km Przewyższenie: 524 m
Trasa nie jest wybitnie trudna ale trzeba się liczyć z tym, że jednak podejścia pod górę będą. Jest to jedna z łatwiejszych i krótszych tras w Bieszczadach, dlatego my zwykle wybieramy się, gdy mamy do dyspozycji niepełny dzień lub mamy w planie mniej intensywny dzień.
Samochód można zaparkować na Przełęczy Wyżniańskiej. Parking jest dość spory ale w sezonie zdarza się, że brakuje wolnych miejsc.
Z parkingu ruszamy na szlak w kierunku Małej Rawki. Pierwsza częśc szlaku prowadzi niezalesioną, szutrową drogą. Warto się rozglądać na boki i za siebie, co by nie stracić najlepszych widoków 😉 Zanim dojdziecie do pierwszego punktu wycieczki (Małej Rawki) będzie na Was czekać dość długie podejście, ale za to po dojściu do pierwszego celu, czeka na Was nagroda w postaci niesamowitych widoków.
Dojście na Wielką Rawkę z Małej Rawki zajmuje około 20 minut, wieęc nie warto odpuszczać 😉 Co ciekawe Wielka Rawka jest jedynym szczytem w Bieszczadach Zachodnich, który nie znajduje się w paśmie Tarnicy i jednocześnie przekracza 1300 metrów wys. W tym miejscu mozna skończyć wędrówkę i wrócić ta samą drogą do auta.
Jeśli macie chęć, czas i siły na dalszą wędrówkę, to dochodząc do rozgałęzienia szlaków możecie odbić w prawo na szlak na Krzemieniec (trójstyk granic, na którym zbiegają się granice trzech państw: Polski, Słowacji i Ukrainy). Idąc w drugą stronę z punktu widokowego niebieskim szlakiem można zejść do parkingu w Rzeczycy, i dalej asfaltem do Ustrzyk Górnych.
Mała i Wielka Rawka – informacje praktyczne:
- wejście na szlak 8zł (osoba dorosła)
- parking przy szlaku – my płaciliśmy 15zł
- Jeśli wybieracie się z dzieckiem w góry i macie nosidełko podobne do naszego (u nas TULA) to warto wziąć dla malucha rzeczy na przebranie. Po intensywnym podejściu pod górę mogą się przydać 😉
- Wielka Rawka znajduje się na wysokości 1307 m n.p.m
- Mała Rawka 1272 m n.p.m.
Nasze wrażenia – Mała i Wielka Rawka
Mała i Wielka Rawka to przyjemny i dośc prosty beszczadzki szlak, w czasie którego można podziwiać Połoninę Wetlińską, Caryńską oraz gniazdo Tarnicy. Niedaleko parkingu znajduje się całkiem fajne schronisko Bacówka pod Małą Rawką. Choć szlak nie jest trudny, to w pewnym momencie jest dość stromo. Tutaj czasem dopada lekki kryzys z cyklu “Czy ja serio robię to z własnej woli?!” Jednak widoki wynagradzają całe zmeczenie.
Po inne bieszczadzkie inspiracje zapraszam Was tutaj:
♥♥♥♥
∴ będzie mi niezmiernie miło jeśli polubisz nas na Facebook’u i Instagramie
∴ Możesz do mnie napisać – aleksandra@znalezionenamapie.pl lub zostawić po sobie ślad pod tym postem. Każdy znak od Was, że tu byliście, jesteście i zaglądacie to niesamowita dawka motywacji do działania ♥
∴ Jeśli spodobała Ci się dzisiejsza inspiracja, to bedzie mi bardzo miło jesli będziesz do nas zaglądać częściej
Pozdrawiam, Ola
12 comments
W Bieszczadach z dziećmi jeszcze nie byliśmy. Kuszą, oj kuszą 🙂 Lubię takie szybkie wyprawy, podobnie jak te długie. My długi weekend spędzaliśmy w Świnoujściu.
moje klimaty… kocham kocham kocham …
My też… tylko mamy strasznie daleko 🙁
My długi weekend spędziliśmy nad Jeziorem Nyskim. Natomiast w Bieszczadach też kiedyś byliśmy, ale w tych bardziej komercyjnych rejonach (Polańczyk, Solina) – a w okolice Wetliny tylko podjechaliśmy z ciekawości, lecz pogoda skutecznie nas stamtąd przepędziła. Cieszę się bardzo, że mieliście udany wypad 🙂
Pogoda niestety jest u nas mocno nieprzewidywalna. A deszczowe Bieszczady skutecznie odstraszają.. ale jak się trafi na piękną Polską złotą jesień to idzie się zakochać!;)
Szaleni Wy!!! 😉 Musicie chyba bardzo kochać te góry. My dziś ostatni dzień w Trójmieście- już tęsknimy, ale jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego jedziemy właśnie w góry.
Znajomi niedawno wrócili z Bieszczad, teraz twój wpis….musimy kiedyś pojechać w końcu w te góry 🙂
Jedzcie, jedzcie! Nas tam ciągnie strasznie, chociaż raz w roku staramy się zajrzeć 😉
Kilka dni temu śmigałem rowerem po Bieszczadach. Gdybym miał więcej czasu to zostawiłbym rower na jakimś parkingu i wszedł na tzw. trójstyk. Może za rok czy dwa się uda.
Trzymam kciuki żeby się udało!
Długi CO? 😀
Szalenie!